Minął już miesiąc od czasu, gdy z pompą pożegnałam się z ekipą z mojej ostatniej pracy. Czas szybko biegnie, a mnie się wydaje, że było to nie dalej niż kilka dni temu. Na pożegnanie dostałam od moich ludzi m.in. książkę o której myślałam, że kiedyś muszę ją mieć: oczywiście chodzi o książkę kucharską:)
Mowa o „Jerozolimie” autorstwa dwóch kucharzy: Yotama Ottolenghi i Sami Tamimi. Jest to zgrana para przyjaciół, którzy prowadzą w Londynie wspólny biznes restauracyjny. Obaj dawno temu wyemigrowali z Jerozolimy, ale poznali się dopiero na Wyspach. Smaczku całej historii dodaje fakt, iż Ottolenghi jest Żydem, zaś Tamimi Palestyńczykiem. I jest to chyba jedyny udokumentowany przypadek, gdy przedstawiciele tych dwóch nacji żyją ze sobą w zgodzie i w dodatku z sukcesami prowadzą wspólny biznes.
Obaj panowie pięknie piszą o rodzinnych stronach i o jerozolimskiej kuchni, która ukształtowała ich kulinarną tożsamość, we wstępie do książki:
Ta książka i ta podróż w głąb kuchni Jerozolimy tworzą część prywatnej odysei. Obaj dorastaliśmy w tym mieście, Sami w muzułmańskiej wschodniej części, Yotam w żydowskiej zachodniej, ale się nie znaliśmy. Żyliśmy tam jako dzieci w latach 70. i 80., a w następnej dekadzie obaj wyjechaliśmy, najpierw do Tel Awiwu, a potem do Londynu. Dopiero tu spotkaliśmy się i odkryliśmy nasze równoległe historie, zostaliśmy bliskimi przyjaciółmi, a później partnerami biznesowymi w Ottolenghi.
(…)
Minęło ponad 20 lat, odkąd obaj opuściliśmy Jerozolimę. To kawał czasu, więcej niż tam spędziliśmy. Wciąż jednak obaj uważamy Jerozolimę za dom. Nie w sensie miejsca, w którym żyjesz na co dzień lub stale do niego powracasz. Tak naprawdę Jerozolima jest naszym domem wbrew naszej woli. Jest naszym domem, bo nas określa, czy nam się to podoba czy nie.
Smaki i zapachy tego miasta są naszym rodzimym językiem. Wyobrażamy je sobie, śnimy w nich, mimo że znamy już nową, może bardziej wyrafinowaną mowę. To one oznaczają dla nas komfort, wywołują emocje, radość, dają szczęście. Wszystko, czego próbujemy i co gotujemy, jest filtrowane przez pryzmat naszych doświadczeń z dzieciństwa: potrawy gotowane przez nasze matki, dzikie zioła zrywane na szkolnych wycieczkach, dni spędzone na targowiskach, zapach wysuszonej ziemi w letni dzień, kozy i owce włóczące się po wzgórzach, świeże pity z mieloną jagnięciną, siekana pietruszka, wątróbka, czarne figi, pachnące dymem kotlety, lepkie ciasta, kruche ciastka. Lista nie ma końca – jest zbyt długa do zapamiętania i zbyt trudna do opisania. Większość naszych kulinarnych obrazów powstaje gdzieś poza świadomością: po prostu gotujemy i jemy, kierując się impulsami, tym, co wydaje się właściwe, wygląda pięknie i smakuje wybornie.
W taką właśnie podróż chcemy wyruszyć w tej książce, odkrywając przed naszymi czytelnikami ukryty skarb, a jednocześnie badając nasze własne kulinarne DNA, przywołując na nowo zapomniane doznania i alfabet miasta, które naznaczyło naszą kulinarną tożsamość.
A ja zapraszam w podróż kulinarną na Bliski Wschód i pyszne burgery z indyka i cukinii, do których podajemy orientalną kaszę bulgur. Niech Was nie przerazi ilość składników (a zwłaszcza przypraw) niezbędnych do przygotowania tej potrawy. Efekt w postaci pysznych, soczystych i lekkich burgerów jest tego wart:)
BURGERY Z INDYKA I CUKINII
Ajka Minął już miesiąc od czasu, gdy z pompą pożegnałam się z ekipą z mojej ostatniej pracy. Czas szybko biegnie, a mnie się wydaje,… na obiad Witajcie w Jerozolimie, czyli orientalne burgery z indyka i cukinii z kaszą bulgur European DrukujSkładniki
- 500 g mielonego indyka (filet z piersi)
- 1 duża cukinia starta na tarce
- 40 g dymki posiekanej w cienkie plasterki
- 1 średnie jajko
- 2 łyżki posiekanej świeżej mięty
- 2 łyżki posiekanej kolendry (opcjonalnie natki pietruszki)
- 2 ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę
- 1 łyżeczka mielonego kuminu
- 1 łyżeczka soli
- 1/2 łyżeczki świeżo zmielonego pieprzu
- 1/2 łyżeczki pieprzu kajeńskiego
- ok. 100 ml oleju do obsmażania burgerów
- SOS Z KWAŚNEJ ŚMIETANY I SUMAKU
- 100 g kwaśnej śmietany
- 150g jogurtu greckiego
- 1 łyżeczka startej skórki cytryny
- 1 łyżka soku z cytryny
- 1 mały ząbek czosnku przeciśnięty przez praskę
- 1 i 1/2 łyżki oliwy
- 1 łyżka sumaku
- 1/2 łyżeczki soli
- 1/4 łyżeczki mielonego czarnego pieprzu
Instrukcja
Przygotowujemy sos: wszystkie składniki mieszamy w miseczce i wstawiamy do lodówki, by składniki „przegryzły się”.
Rozgrzewamy piekarnik do temperatury 220ºC (200ºC z termoobiegiem).
W dużej misce mieszamy dokładnie składniki na burgery (prócz oleju). Z masy formujemy nieduże burgery, które spłaszczamy dłonią (powinno wyjść ok. 18-20 burgerów). Rozgrzewamy olej na patelni i obsmażamy burgery z każdej strony po ok. 4 minuty, aż nabiorą złotobrązowego koloru.
Podsmażone burgery wkładamy do naczynia żaroodpornego lub na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i wstawiamy do nagrzanego piekarnika. Pieczemy ok. 5-7 minut, aż będą upieczone i soczyste w środku.
Burgery podajemy z sosem z kwaśnej śmietany i sumaku. Jako dodatek zaserwowałam orientalną kaszę bulgur ugotowaną w 1/2 l warzywnego bulionu i z dodatkiem przesmażonej cebulki oraz posiekanych zielonych oliwek.
Smacznego:)