Sesja w plenerze to przygoda. To czas dobrej zabawy i uwolnienia głowy od zmartwień i trosk. To radość bycia tu i teraz.
Na sesji jak w soczewce widać, jakie są relacje w rodzinie. Obiektyw wyłapie każdą dysharmonię, zgrzyt, fałszywą nutę. Jeśli jest bliskość i mocne więzi – widać je w złapanych kadrach. Jeśli rodzice mają fajną relację z dziećmi – widać ją w zabawach „bez zabawek”, niewymuszonych przytulaskach, buziakach i serdecznych szturchańcach, którymi się wzajemnie obdarzają.
Nasze fotograficzne spotkanie zawsze zaczynam od rozbiegówki. Opowiadam Wam w jaki sposób pracuję, na czym mi zależy i uprzedzam, że będę krążyć wokół Was z aparatem jak natrętna mucha A gdy już oswoicie się z moją obecnością, to… zdjęcia robią się niemal same.
Czy mówiłam Wam już, że interesuje mnie „opowiadanie światłem” i z czułością rodzinnych historii, a plener się do tego znakomicie nadaje? Uwierzcie mi, wystarczy kawałek łąki, park, zagajnik, łaskawa pogoda i dobry humor.
Na wiosnę miałam przyjemność fotografować niezwykłą rodzinę, która jest jak muszkieterowie: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.
Energia, radość przebywania w swoim towarzystwie i mnóstwo dobrych emocji. Właśnie tak wyglądała ta sesja. Dziś relacja z tego spotkania. Zobaczcie jaki mieliśmy flow z Agatą i jej ekipą.