Przyjście dziecka na świat, to zawsze wielkie wydarzenie. Nie ważne, czy to pierwszy czy kolejny maluch w rodzinie. Zajęcia w szkole rodzenia, spakowana i gotowa do drogi torba porodowa, ugotowany gar zupy na trzy dni i zapłacony rachunek za internet to tylko przygrywka. Gdy mama z maleństwem pojawia się po kilku dniach w progu, zaczyna się domowa rewolucja. Wtedy jest czas na wzajemne poznanie się i „obwąchiwanie”, na określenie na nowo domowych priorytetów i ról każdego z domowników. Nierzadko to docieranie się w nowych rolach zaboli, oj zaboli! Wtedy jest ten czas na odpoczynek po trudach porodu. Czas na poukładanie myśli i skupienie się na tym najmniejszym i najbardziej bezbronnym członku rodziny. A gdy już na nowo ułożą się Wasze relacje, to jest wówczas też czas na uwiecznienie Waszych wspólnych chwil na fotografiach. Doskonale pamiętam, gdy mały F. był 3- czy 4-miesięcznym oseskiem i spotkałyśmy się z Magdą po raz pierwszy na sesji. Było gorące lato, a ja raczkowałam budując portfolio fotografki rodzinnej. Magda zarzekała się, że ona i jej ekipa nie potrafi pozować, i że to ich pierwsza w życiu sesja. Była pełna obaw jak wyjdą zdjęcia. Ja też miałam lekką tremę i pewnie nadrabiałam miną . Ale finalny efekt spotkania był wspaniały, a ja zachwycona naturalnością i fotogenicznością tej piątki. Pod koniec października spotkaliśmy się po raz czwarty. Tym razem w powiększonym składzie, by uwiecznić pierwsze wspólne chwile z najmłodszym synkiem Madzi i Wojtka na pokładzie.Zapytacie co czuję po kolejnym spotkaniu?Zachwyt.I wdzięczność.
fotografia rodzinna
Czy wiesz, że sesja fotograficzna zaczyna się na długo przed tym, gdy nacisnę po raz pierwszy spust migawki w aparacie?
Tak, zaczyna się w naszych głowach i w konkretnych działaniach. Najpierw wspólnie planujemy datę i miejsce spotkania, ustalamy pakiet usług, który preferujecie. Później zaczynają się materializować takie rzeczy, jak Wasza garderoba. Zwykle kończy się to znalezieniem większości outfitu w Waszej szafie (i ewentualnie dokupieniem jakiegoś brakującego elementu układanki ciuchowej), a czasem moje klientki idą na całość i robią poważne zakupy.
Ja w tym czasie w domowym zaciszu przygotowuję umowę, ładuję baterie w aparacie, kompletuję dodatki do sesji (jesień to czas ciepłych kocyków, które świetnie sprawdzają się jako kolorystyczny gadżet zwłaszcza podczas sesji niemowlęcych), sprawdzam lokalizację i planuję konkretne kadry.
Samo spotkanie i moment robienia zdjęć to oczywiście najprzyjemniejsza część i kulminacja tych przygotowań. Zabawa i przygoda. A zdjęcia, które otrzymujecie po naszym spotkaniu? To esencja i clue. Nośnik pięknych wspomnień i niespiesznie spędzonych wspólnych rodzinnych chwil.
Zwróćcie uwagę na genialną stylizację Sandry. Perfekcyjnie dobrana paleta barw, wysmakowane dodatki, no i nieprzeciętna uroda mojej modelki sprawiły, że nie mogłam oderwać od niej wzroku i obiektywu (sorry, Marcin!;)).
Czy decydowanie się na sesję zdjęciową to kupowanie kota w worku?
Bynajmniej! Zanim podejmiesz decyzję o spotkaniu z tą, a nie inną fotografką, przez jakiś czas śledzisz jej portfolio, uważnie czytasz teksty pod postami, przeglądasz internetową galerię zdjęć, śledzisz jej działalność fotograficzną.
Aż wreszcie decydujesz się napisać do niej. Pytasz o ofertę, wybierasz interesujący Cię pakiet, uzgadniacie termin spotkania. Wymieniacie się mailami w sprawie przygotowywania garderoby rodzinnej na sesję, jeśli jesteś właścicielką czworonoga, dopytujesz jaki fotografka ma stosunek do zwierzaków na sesji.
Aż wreszcie nadchodzi TEN dzień. Po raz pierwszy spotykacie się w realu. I co się dzieje? Bywa, że obie macie wrażenie, że znacie się od dawna. Wtedy sesja staje się okazją do luźnej rozmowy, jest sporo śmiechu, często na koniec wspólnie pijecie kawę, a dzieciaki nie chcą wypuścić do domu ciotki z aparatem. A materiał zdjęciowy, który dostajecie po tym spotkaniu to mnóstwo pięknych wspomnień.
I to są sesje idealne.
Doświadczyłaś kiedyś takiego spotkania?
Jeśli czujesz się nieco zagubiona w pierwszych tygodniach po porodzie, to jest to OK.
Jeśli czujesz się przytłoczona tym, że wciąż się uczysz „obsługi” niemowlaka, to jest to OK.
Jeśli masz poczucie, że wciąż robisz nie wystarczająco dużo, by Twoje maleństwo mniej płakało, nie bolał go brzuszek (witaj, przeklęta kolko jelitowa), to wiedz, że nie jesteś wyjątkiem. Ale wiedz też, że robisz wszystko, co w Twojej mocy. Jesteś najważniejszą osobą dla tej kruszynki i liczy się tu i teraz. Jesteś Mamą.
Tak wygląda macierzyństwo bez lukru. Powie Ci to każda mama. Czasem chwile bezsilności i zwątpienia we własne umiejętności i intuicję. Czasem momenty przejmującej samotności w macierzyństwie.
Ale jestem pewna, że każda z nas chciałaby pamiętać te najlepsze i najpiękniejsze momenty. Bliskości, czułości, zachwytu nad nowym życiem.
I takie momenty z życia niedawno powiększonej rodziny chciałabym uwieczniać. Kadry z domowych sesji. Pełne naturalności. Przepełnione miłością.
„Niezależność od macierzyńskiego instynktu nie przychodzi od tak, trzeba ją w sobie wytrenować. Trzeba nauczyć się chcieć wolności bycia zdrową egoistką”.
To cytat z rozmowy dwóch kulturoznawczyń, którą wyczytałam jakiś czas temu w Wysokich Obcasach Extra. I wiesz co? Podpisuję się pod tym cytatem obiema rękoma.
Gdy moja pociecha skończyła sześć lat, uznałam, że wreszcie (!) nadszedł czas, aby na moment powiedzieć mojemu instynktowi macierzyńskiemu „pa, pa” i wybrać się w Polskę na dwa dni na warsztaty fotograficzne.
Oczywiście podjęcie tej decyzji nie było takie łatwe i bezstresowe. Moje ego szeptało „no dalej, spełniaj swoje marzenia!”, a instynkt krzyczał: „hej, zostawisz dziecko na dwa dni? Co z Ciebie za matka?!!” 🙂
Cóż, uznałam, że jeśli kupię bilet na pociąg IC i zarezerwuję nocleg w Poznaniu, to obwieszczenie dziecięciu i rodzinie, że zmykam na dwa dni szlifować swoje umiejętności, będzie czystą formalnością. Amen.
Kadry, które dziś Wam tutaj chcę pokazać, to efekty owego doskonalenia moich foto umiejętności podczas warsztatów z Panią Woźną podczas części praktycznej – sesji lifestyle pod Poznaniem.
Pst! A czy Ty czasami negocjujesz ze swoim instynktem macierzyńskim?