Zegarki są wszędzie.
Wyzierają z każdego miejsca w domu pilnując, bym nie straciła rachuby czasu. Jeden wisi na ścianie, drugi w biblioteczce w sypialni, trzeci schował się w piekarniku, a cała reszta grasuje w laptopach i smartfonie. Jeśli zejdę na parter do Rodziców, rzucą się na mnie kolejne czasomierze zawieszone na ścianach;)
Od kiedy jestem mamą, czas jakby przyspieszył.
Kiedyś nie stanowiło dla mnie problemu to, że zostawałam dłużej w pracy, by spokojnie skończyć to, co należało wykonać. Dziś kombinuję, jak najszybciej wyjść z zadań, które zaplanowałam sobie do zrobienia w rytmie tygodniowym czy dłuższym. Bo wiem, że po przyjściu do domu czeka na mnie Najważniejsza Osoba na Świecie, której powinnam poświęcić 100% swojego czasu. Bo Zu przecież nie interesuje, że muszę odpisać na maila albo przygotować raport.
Dziecko uczy szacunku do czasu, zdałam sobie sprawę, że mam go tak mało, że muszę go dobrze wykorzystać [Barbara Wrońska]
Dzieci to dobry menedżer planu dnia. Okrutny, ale skuteczny [Bartosz Minkiewicz]*)
Gdy pracuję z domu, zwykle mam precyzyjnie zaplanowany plan dnia. Po odprowadzeniu Zu do przedszkola odwiedzam warzywniak i sklep spożywczy, a potem szybkim krokiem pędzę do domu. W progu wita mnie pies, dla którego czasem jestem łaskawa i zabieram go na ekspresowy spacer (myślę, że będzie mi za to wdzięczny do końca swoich dni;)).
Jest 9:00. Przebieram się, wstawiam pranie, robię herbatę, włączam laptopa i zaczynam pracę od sprawdzania poczty. Po takiej rozbiegówce przychodzi czas na chwilę przerwy.
Jest 10:00. Zaparzam kawę, przegryzam drugie śniadanie i jadę dalej. Bliżej 14:00 zaczynam czuć lekki niepokój wiedząc, że za 1,5 godziny muszę wychodzić po Zu. A w dodatku pod ikoną firefoxa czają się pokusy-pożeracze czasu w rodzaju facebooka, blogów kulinarnych i fotograficznych….
Swoją drogą, od pewnego czasu myślę nad napisaniem takiego posta, który opisywałby najlepsze sposoby na ogarnianie siebie i domu, czyli godzenie macierzyństwa z pracą zawodową. Już niebawem, stay tuned:)
A kulinarnie? Czasem około południa gotuję obiad. Wtedy zwykle szukam inspiracji w prostych, najczęściej roślinnych przepisach. Jednym z nich jest receptura od Ottolenghiego: prosty i pyszny makaron w sosie śmietanowo-szałwiowym z dodatkiem orzechów włoskich i grana padano. Jeśli macie tak, jak ja mało czasu, to powinniście spróbować tej receptury. Sam mistrz tak mówi o tym przepisie: (…) jest dość prosty, danie łatwo przyrządzić, a jego smak jest nadspodziewanie wyrazisty. Niezbędne są jednak świeże orzechy włoskie bez cienia goryczy.
*) oba cytaty pochodzą z książki z wywiadami autorstwa Agaty Napiórskiej Jak oni pracują, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2018
TAGLIATELLE Z SZAŁWIĄ I ORZECHAMI WŁOSKIMI
Ajka Zegarki są wszędzie. Wyzierają z każdego miejsca w domu pilnując, bym nie straciła rachuby czasu. Jeden wisi na ścianie, drugi w biblioteczce w sypialni,… na obiad Okrutni menedżerowie i tagliatelle z szałwią i orzechami włoskimi European DrukujSkładniki
- 3/4 szklanki łuskanych orzechów włoskich
- 3 łyżki niesolonego masła
- 1 szklanka świeżych liści szałwii, drobno posiekanych
- skórka otarta z jednej niewoskowanej cytryny
- 4 łyżki śmietany 30%
- opakowanie makaronu tagliatelle (ok. 400 g)
- 1/2 szklanki startego sera grana padano lub innego twardego typu parmezan
- 2 łyżki posiekanej natki pietruszki
- 2 łyżki soku z cytryny
- sól i świeżo mielony pieprz do smaku
Instrukcja
Orzechy siekamy na mniejsze kawałki i prażymy na suchej patelni do lekkiego zbrązowienia skórki. Odstawiamy do ostygnięcia.
W osolonym wrzątku gotujemy makaron al dente.
W międzyczasie przygotowujemy sos: na średniej patelni rozgrzewamy masło na dużym ogniu przez ok.minutę, wrzucamy szałwię i smażymy 2 minuty, aż masło zacznie brązowieć. Zmniejszamy ogień, dodajemy skórkę z cytryny, śmietanę, szczyptę soli oraz pieprz i podgrzewamy aż sos nieco zgęstnieje.
Ugotowany makaron odcedzamy (pozostawiając łyżkę wody z gotowania, którą następnie dodajemy do sosu), przekładamy do dużej miski, dodajemy podgrzany sos, dorzucamy orzechy, natkę i sok z cytryny, a na końcu starty ser. Przekładamy na talerze i natychmiast serwujemy.
Smacznego:)
Notatki
Na podstawie przepisu z książki Cała obfitość Yotama Ottolenghi, Wydawnictwo Filo