Mój urlop macierzyński trwa w najlepsze, a nasze gniazdko na poddaszu powoli obrasta sprzętami i zabawkami niemowlęcymi. Nie dalej jak cztery tygodnie temu w salonie stanął kojec rozmiarów małego auta. A w środku pełno zabawek, poduszek i innych amortyzatorów. Wygląda to jak zagroda dla owiec. Brakuje tylko juhasów, honielników, owczarka podhalańskiego i, rzecz jasna, bacówki. Aczkolwiek w ostateczności Ozzy mógłby pełnić funkcję zaganiacza owiec, czemu nie…
W czasach, gdy mieszkaliśmy na Podhalu i już jako studentka zjeżdżałam do rodzinnego domu w czasie przerwy wakacyjnej, beczenie owiec i gwizdy juhasów czasem budziły mnie o poranku. Nasz dom stał niedaleko Doliny ku Dziurze oraz chałupy słynnego ostatniego tatrzańskiego zbójnika Wojciecha Matei (i jego konkubiny Kacki, ale o tym innym razem). Z okien mojego pokoju na piętrze rozpościerał się widok na Giewont i Drogę pod Reglami, a tuż przy niej, w czasie redyku obok bacówki nocował w wielkim kojcu kierdel owiec. Wieczorami słychać było beczenie i zbyrkanie dzwonków, a o poranku harmider zwiastujący wyjście na hale.
Dziś mamy miniaturę zagrody na mazowieckiej ziemi. Jej przeznaczenie jest zgoła odmienne od tego, do czego przywykłam w zakopiańskich czasach:) Codziennie rano spoglądam na ten kojec i moje poczucie estetyki bardzo cierpi, lecz po chwili tłumaczę sobie, że przecież ten sprzęt nie będzie tutaj stał wiecznie. TEN redyk się kiedyś skończy. Jak każdy redyk
Nasza mała dziewczyna od dwóch tygodni siedzi bez podparcia, a od tygodnia staje przy barierkach kojca, kiwa się i radośnie gaworzy do nas, co mnie osobiście przeraża (to kiwanie rzecz jasna, które grozi niekontrolowanym upadkiem). Zapewne nie obejrzymy się, jak zacznie stawiać pierwsze kroki. I wtedy wskoczymy na poziom wyżej, czyli Stasiu, zabezpiecz schody, zakryj gniazdka elektryczne, zablokuj szuflady! Zuza nadciąga;)
Z pewnością wówczas piekarnik będzie mniej używany. Ale póki co, Zuza jest na redyku, co oznacza, że mogę jeszcze piec bez obawy o to, że mała odkrywczyni będzie chciała doprowadzić do bliskich kontaktów ze sprzętami w wyspie kuchennej.
Zatem piekę. I przedstawiam Wam kolejne wcielenie wytrawnej tarty: tym razem ze szpinakiem i wędzonym łososiem.
WYTRAWNA TARTA ZE SZPINAKIEM I WĘDZONYM ŁOSOSIEM
Ajka Mój urlop macierzyński trwa w najlepsze, a nasze gniazdko na poddaszu powoli obrasta sprzętami i zabawkami niemowlęcymi. Nie dalej jak cztery tygodnie… na obiad Zuza na redyku. Wytrawna tarta ze szpinakiem i wędzonym łososiem European DrukujSkładniki
na kruchy spód:
- 1,5 szklanki mąki pszennej
- 1/2 kostki zimnego masła
- 1 jajko
- 2 łyżki startego parmezanu
- 1 łyżeczka soli
- 1-2 łyżki zimnej wody
na farsz:
- 1 średnia cebula
- 3 ząbki czosnku
- 250 g świeżego szpinaku
- 250 g łososia wędzonego na gorąco
- 180 g śmietany 18%
- 180 g jogurtu greckiego light
- 2 duże jajka
- 1/4 łyżeczki papryki ostrej
- 1 łyżeczka suszonego czosnku niedźwiedziego
- świeżo mielony pieprz
- szczypta soli
- szczypta gałki muszkatołowej
- olej do smażenia
Instrukcja
Przygotowujemy kruchy spód: na stolnicę wysypujemy mąkę, robimy wgłębienie, dodajemy do niego jajko, parmezan, sól i posiekane masło oraz wodę. Szybko zagniatamy ciasto, owijamy je w folię i chowamy do lodówki na co najmniej 1h.
Przygotowujemy farsz: czosnek i cebulę drobno siekamy i szklimy na łyżce oliwy na dużej patelni. Po chwili dodajemy umyty i odcedzony szpinak. Dusimy, aż liście szpinaku zwiędną. Doprawiamy papryką, świeżo mielonym pieprzem, gałką muszkatołową i solą. Gdy szpinak ostygnie przekładamy go do dużej miski, wbijamy jajka, dodajemy śmietanę i jogurt oraz paprykę, czosnek niedźwiedzi, pieprz i sól.
Po 1h wyjmujemy z lodówki ciasto, wykładamy nim żaroodporną formę, nakłuwamy widelcem. Spód pieczemy w temperaturze 180°C przez ok. 15 minut (do zezłocenia). Po upieczeniu spód studzimy na kratce kuchennej.
Na kruchy spód wylewamy mieszankę szpinakowo-jajeczną, a na wierzchu układamy kawałki wędzonego łososia.
Tak przygotowaną tartę pieczemy przez ok. 35 minut (góra-dół) w piekarniku nagrzanym do temperatury 190°C.
Smacznego:)